Corrida w Granja
Wiem wiem… nie do końca chciałem pojechać, by oglądać męczenie zwierząt. Możecie różnie zareagować, ale ja nie kreuję rzeczywistości tylko opisuję to co widzę. Corrida to ponoć spektakl, a ja nie tak dawno, bo kilka miesięcy temu czytałem powieść Hemingwaya „Słońce też wstaje”, nie ukrywam, że byłem pod wrażeniem tego opowiadania. Jest tam co nieco napisane w temacie corridy, która się niewiele zmieniła na przestrzeni lat. Na corridę zdecydowanie mniejszej rangi postanowiłem, że wybiorę się ze znajomymi do miejscowości Granja.
Wyjechaliśmy około 17, gdyż impreza zaczynała się o 18 a mieliśmy do pokonania około 40 km. Arena zbudowana została z elementów metalu oraz drewna i była to konstrukcja składana na potrzeby imprez corridy. Wejście kosztowało 20 euro od osoby dla miejsc gorszych, usytuowanych pod słońce, a droższe bilety pozwalały usiąść w cieniu, od strony zachodzącego słońca. Kupiliśmy tańsze bilety z miejscami pod słońce, ale nie narzekaliśmy, bo było bardzo przyjemnie, słoneczko przygrzewało o tej godzinie delikatnie. Usiedliśmy wygodnie na drewnianych podestach zbudowanych na zasadzie grzęd w kurniku. Większość miejsc było już zajętych i muszę przyznać, że ze zdziwieniem obserwowałem ilość fanów imprezy. Ludzie popijali winko, jedli kanapki i rozmaity prowiant, który przynieśli ze sobą. Alkohol można było wnosić i nikt nic nie sprawdzał, widać nie ma tam takiej potrzeby. Po chwili wybiegł pierwszy byk i pojawili się pikadorzy, nie będę Wam opisywał po kolei jak wygląda spektakl corridy, bo nie jestem znawcą przedstawienia. Możecie zapoznać się z opowiadaniem Hemingwaya, który jedną powieść całkowicie poświęcił corridzie lub przeczytać opowiadanie, które mnie się bardzo podobało. Obserwowałem niemal dwugodzinny spektakl, podczas którego ludzie bardzo entuzjastycznie kibicowali dobremu torreadorowi a gwizdali na słabego. Ostatni torreador, który wszedł na arenę był klasą wyższą, zabił byka szybko i publiczność to doceniła. Wyniesiony został na rękach i braw nie było końca. Taki kraj, taka tradycja i albo się to zaakceptuje albo nie. Byłem, zobaczyłem i więcej nie pójdę, no chyba że zmienię zdanie, bo ponoć każdy człowiek zmienia się co 7 lat 😊