Dojazd zajmuje około 30 minut.
Jedziemy trasą N-332 w stronę Cartageny, mijając bardzo ładnie położone plaże Campoamor oraz Mil Palmeras, na które regularnie jeździmy pływać i opalać się. W miejscowości San Pedro del Pinatar skręcamy w stronę morza, a następnie kierujemy się do Lo Pagan. Zaparkować można praktycznie wszędzie. Nigdzie nie zauważyłem też, by były pobierane opłaty za parking. Zabieramy ręczniki i idziemy w stronę morza.
Miejsce zwane Mar Menor to z jednej strony laguna, a z drugiej zatoka wychodząca na otwarte morze. Jest druga połowa kwietnia i bardzo mało turystów. Robi się coraz cieplej, co zachęca nas do zejścia z drewnianych pomostów do wody o dziwnym kolorze. Jej temperatura była orzeźwiająca, ale piasek na dnie bardzo ciepły. To niesamowite uczucie – w chłodnej wodzie ciepły piach, a w zasadzie błoto, w które można zapaść się do kolan. Widzę dwie panie, które rękami wyciągają z wody ciemną maź i smarują się dosłownie całe (również twarz), wyglądając przez to jak osoby z plemienia Unta Bunta z National Geographic.
Nasza przyjaciółka Wiola robi to samo, jednak ja i Dorotka nie jesteśmy tak dzielni. Tylko ręce smaruję ciemną, ciepłą i śmierdzącą mazią. Kolejnym etapem jest suszenie. Już wiem, dlaczego całe pomosty pokryte są ciemnym piachem – wysychająca maź zamienia się w czarny piasek. Proces suszenia zależy od grubości warstwy mazi oraz wiatru i słoneczka. Generalnie do 30 minut błoto na skórze wysycha i należy wejść do bardzo słonej wody, by się opłukać. Warto też wziąć ze sobą butelkę czystej wody, ponieważ na skórze pozostaje sól. Niestety zapach siarki i czegoś jeszcze zostaje na długo, w naszym przypadku zabraliśmy go do domku wraz z bardzo śmierdzącymi ręcznikami. Mimo wszystko właściwości leczniczo-odmładzające śmierdzącej mazi nie podlegają dyskusji. Wiola po kąpieli w domu miała skórę delikatną jak niemowlę. Wielu zmęczonych po zawodach golfistów regeneruje w ten sposób łokcie i nadgarstki, umożliwiając sobie dalsze uprawianie tego ciężkiego sportu. Jego popularność w okolicy jest ogromna.
Wracając do domu postanowiliśmy jeszcze kiedyś tam pojechać i porządnie obsmarować się mazią. Wycieczka była udana. Jedynym kosztem było paliwo, bo korzystanie z błotnych lagun jest bezpłatne.